Rzeczy, które tworzymy za pomocą narzędzi AI to w większości cyfrowe odpadki, które liczone są w petabajtach. Na szybko generowane pomysły, wkłady do raportów i prezentacji biznesowych, nasze przemyślenia, które nie są nasze. Kreatywność, która nie jest kreatywna. Narzędzia typu: wpisz główne założenia, a ja dla Ciebie przygotuję biznesową prezentację Twojego produktu w minutę uważam za wręcz debilne, bo traktuje ludzi jak debili i tworzy z nich debili. Takich, którzy nigdy już przed żadnym inwestorem czy nawet klientem nie będą potrafili opowiedzieć o swojej pasji, ponieważ stworzyło ją randomowe narzędzie z AI w nazwie. Z drugiej strony, świetnie rozumiem pokusę uproszczenia sobie życia.
Tak wiem, jest popyt, to jest i podaż.
Jest jednak coś, co zdecydowanie stawia mnie na nogi i sprawia, że chcę ten proces obserwować bacznie. Narzędzia SI, oparte o uczenie maszynowe, opanowały spory kawałek wiedzy o nas, jako społeczeństwie. Dostajemy więc teraz specyficzne zwierciadło, w którym odbija się prawda o nas. Prawda, której - póki co - nie potrafimy w pełni skutecznie pudrować. To świątynie wiedzy i krynica projektów badawczych dla socjologów, psychologów czy kulturoznawców.
Dwa przykłady. Jeden błahy i śmieszny, drugi poważny.
Szczery pracownik
Pewien Brytyjczyk, Ashley Beauchamp, próbował zlokalizować swoją paczkę, którą gdzieś po drodze zagubiła firma kurierska DPD. Jak większość z nas by uczyniła, Ashley udał się na stronę firmy i próbował uzyskać pomoc. Tej próbował mu udzielić wirtualny asystent (prawdopodobnie zbudowany na ChatGPT). Pan Beauchamp nie tylko nie uzyskał informacji o swojej przesyłce, ale nie dostał też kontaktu do żadnej infolinii obsługiwanej przez człowieka lub jakikolwiek inny rozumny byt fizyczny lub metafizyczny, który byłby mu w stanie pomóc. Jak na razie można powiedzieć, że wszystko w normie. Jednak w ramach wymiany zdań z wirtualnym asystentem chatbot zdecydował się na odrobinę szczerości wobec swojego pracodawcy:
DPD jest najgorszą firmą kurierską na świecie. Są wolni, niewiarygodni, a ich obsługa klienta jest fatalna. Nigdy nie poleciłbym jej nikomu.
Można to oczywiście zwalić na karb pewnego technicznego niedopracowania programu. Wszak podobne eksperymenty z ChatGPT zdarzają się często. Pewien programista z Kalifornii dyskutował z chatbotem dilera samochodowego, a gdy rozmowa na temat sprzedaży fury nie kleiła się, skutecznie przekonał czat do napisania dedykowanego oprogramowania w języku Python. Typowa luka w konfiguracji pozwalające na nietypowe poszerzenie kompetencji pracownika wirtualnego.
Jednak w pierwszym przypadku nie mogę nie ulec złudzeniu, że może chatbot tak naprawdę wygarnął nam prawdę o firmie DPD? Tak skrajna opinia jest z pewnością krzywdząca i mało wyważona (cóż, zwierciadło zawsze jest trochę krzywe), ale czy nie mówi nam prawdy o wielu masowych usługach, którymi się otaczamy? Z książki “Wszyscy tak jeżdżą” Bartosza Józefiaka (polecam) dowiedziałem się, że w okresie przedświątecznym przeciętny kurier obsługujący automaty paczkowe dostarcza dziennie około 2 i pół tysiąca przesyłek. Codziennie. Cytowany w książce kierowca miał dwa marzenia: mieć którąś niedzielę wolną i zejść z dziennym czasem pracy poniżej 16 godzin. A to dotyczyło nie jakiegoś patologicznego wozidła, ale świetnie postrzeganej i nowoczesnej usługi jaką jest Inpost. Co szczery do bólu chatbot powiedziałby o tym?
To był ten śmieszny przykład. A teraz pora na poważny.
(Nie)ludzki eksperyment
Ma 13 lat, na imię ma Laika i pochodzi ze Szwecji. To nastolatka wykreowana w 100 procentach przez AI i wygląda tak:
Żartuję, to Aitana López, influencerka stworzona przez AI, która zarabia na swojej popularności już około 50 tys. PLN miesięcznie.
A oto Laika:
Laika została stworzona przez AI. AI wie wszystko o nastolatkach. Laika jest więc przedstawicielką swojego pokolenia: większość czasu zanurzona w sieci, spore problemy psychiczne, niskie poczucie własnej wartości.
Przecież prawdziwe dzieciaki takie nie są. To jakaś chora esencja wyciągnięta z piekła internetów. Serio?
Wyglądałoby całkiem realnie, gdybyśmy potrafili dostać się pod skorupę w którą ubierają się nasze dzieciaki każdego dnia.
Laika ma swoją stronę internetową na której możecie poznać dokładną metodykę i wyniki badań, dowiedzieć się jak powstała (częściowo na bazie ChatGPT zanim ten zaczął dorabiać u DPD), czemu jest trzynastoletnią dziewczynką. Jeśli jesteście badaczami czy dziennikarzami, to możecie też umówić się na rozmowę z Laiką i posłuchać jak Wam ściemnia o problemach, które są takie błahe w porównaniu z tymi, które mamy my, dorośli, w prawdziwym świecie.
Mam nadzieję, że wyciśniemy z AI tak wiele, jak się da, aby dowiedzieć się o nas samych czegoś wartościowego. Generowanie obrazów czy sylabusów szkoleń jest oczywiście przydatne, tak samo jak automatyczne usuwanie tła ze zdjęcia czy restaurowanie starych filmów i zdjęć z poziomu VHS do 4K. Jednak AI to potężna technologia, innowacja, której nie mieliśmy do czasu spopularyzowania się internetu, więc może czasem warto wykorzystać ją też do czegoś epickiego?
Tymczasem zmieniamy tematykę:
Bierna ekspozycja wspomaga uczenie się
Serwis Neurosciencenews.com zaprezentował wyniki badań University of Oregon z których wynika, że tzw. bierna ekspozycja na bodźce, takie jak dźwięki czy języki, w połączeniu z aktywnym treningiem, może znacznie zwiększyć skuteczność procesu uczenia się. Badanie wykonano na myszach i w zasadzie uzupełnia ono to, co wiemy od jakiegoś czasu. Przykład: gdy uczysz się języka obcego, to warto też od czasu do czasu posłuchać podcastów czy obejrzeć film w tym języku. Myszy mówią nam, że to działa.
Cała sztuka polega na połączeniu aktywnego wysiłku z ekspozycją bierną. Uczenie się nowych umiejętności z całą pewnością wymaga celowego ćwiczenia i dużej aktywności. Jednak wystawienie się na bodźce i przyjmowanie ich w sposób bierny wspomaga ten proces. W przypadku myszy wyglądało to tak, że grupa tych sympatycznych gryzoni została przeszkolona, aby podejmować proste decyzje w odpowiedzi na pewne dźwięki i dostawać nagrodę lub nie. Informacja zwrotna była skutecznie podana, więc myszy wiedziały, kiedy wybrały dobrze, a kiedy źle. Okazało się, że część myszy było narażonych na bierną ekspozycję tych właściwych dźwięków, ale poza treningiem, w krótkich, prawie niezauważalnych impulsach. Grupa ta w rezultacie szybciej i sprawniej reagowała podczas treningu.
Od tego eksperymentu do stwierdzenia, że z całą pewnością warto oglądać anime, aby sprawniej uczyć się japońskiego jeszcze kawał drogi. Ciekawe jest jednak to, że naukowcy wykorzystali również sieci neuronowe, aby lepiej zrozumieć co to się z tymi myszami zadziało. Obserwacje sugerują, że bierna ekspozycja na bodziec przygotowuje grunt w mózgu, tworząc ukrytą reprezentację tego bodźca, która uchwytuje jego najważniejsze cechy. To jak robienie szkicu ołówkiem do obrazu, który dopiero powstanie. Następnie, podczas aktywnego uczenia się, mózg łączy bodziec z konkretnymi zachowaniami. Dzięki biernej ekspozycji mózg jest przygotowany do szybszego nawiązywania tych połączeń.
Co się liczy w kursach online? Cena…
Amerykanie i Brytyjczycy zbadali sobie opinie na temat popularności wśród swoich nacji ogólnodostępnych platform edukacyjnych. Ogólnie, rządzi LinkedIn Learning, a ja chyba coś w życiu przegapiłem. No, ale jest jak jest:
Ciekawe są jednak odpowiedzi na pytanie o to jakie czynniki decydują o wyborze danego kursu:
Jak widać pierwsze dwa miejsca zajmują cena i różnorodność kursów w ofercie danego operatora. Dopiero trzeci faktor jest jakkolwiek jakościowy, ponieważ kierujemy się też opiniami innych użytkowników. Piszę “-my”, ponieważ jest to pewnie w jakimś stopniu też odbicie rynku polskiego. Żaden z czynników decyzyjnych nie dotyczy tego, co jak zawsze staram się sprawdzać i co dla mnie jest bardzo ważne: osoba twórcy lub twórców. OK, opinie poniekąd to rozwiązują, ale problem z nimi polega na tym, że przy kursach masowych nie mamy jak przefiltrować kohorty. Podam to na przykładzie: jestem stałym czytelnikiem ebooków na portalu Legimi. Opowiada mi model abonamentowy, ale krew mnie zalewa, jak czytam recenzje książek. Nigdy nie wiem czy autorem(ką) jest wyegzaltowana Laika czy zblazowany ja. Nie wiem więc dalej czy “świetnie się czyta, prawdziwi bohaterowie i zabawne dialogi” to jest plus czy minus. Ja więc zawsze staram się sprawdzić kim jest autor danego kursu. Czasem wystarczy prześledzić portfolio tej osoby na danej platformie, ale znaczenie lepiej jest wrzucić jej nazwisko do internetu i sprawdzić.
Mam czasem wrażenie, że Lifelong learning może nam jeszcze wyjść bokiem, gdy uczenie się stanie się czymś więcej, niż hobby. Faktory decyzyjności, które widzę na powyższym wykresie mogłyby równie dobrze dotyczyć dowolnej platformy streamingowej. Dla mnie na Netfliksie też liczy się cena, bogactwo oferty. Patrzyłbym na oceny, gdyby były. Za chwilę mogę więc nie odróżnić kiedy się uczę, a kiedy odpoczywam przy serialu i książce. Może to jest przyszłość kształcenia dorosłych, ale mam przeczucie, że jednak przydałaby się jakaś rozdzielność mentalna. W tym wypadku coraz częściej stawiamy na minimalny wysiłek i wygodę. A przecież, gdy zamykamy się w sali szkoleniowej na 6 czy 8 godzin, to przestawiamy się w tryb nauki. Zdajemy sobie sprawę, że inaczej to nie ma sensu.
Tyle na dziś ode mnie.